wtorek, 7 lipca 2015

Córki księżyca - opinia...




Księga I czyli "Bogini nocy" i "W zimnym ogniu":
Cóż... ta książka to chyba jakaś pomyłka, bo temat książki taki, że można z nim cuda robić, płynąć z wyobraźnią i takie rzeczy tworzyć, że... a to co dostałam to jakaś tragedia, tandeta, pierdoły, bzdety. Szkoda na to czasu.
Jednak autorka poszła na łatwiznę i wyobraźnią się nie wykazała. Żeby tak sknocić taki pomysł na fabułę? to przykre...
Co prawda nie spodziewałam się, że tego typu literatura będzie jakaś szczególnie odkrywcza i ambitna, ale na litość boską wręcz wypadałoby trochę popuścić wodze fantazji. To karygodne, że autorka tak po macoszemu potraktowała ten piękny temat.
Bohaterki są po prostu.. niedojrzałe, boginiami ich bym nie nazwała, to za duże słowo jak na nie, przecież to jeszcze dzieci ( w każdym razie tak się zachowują) zachowują się tak jakby do jakiegoś klubu należały a nie jakby miały super moce. Wszelkie mitologiczne i fantastyczne stworzenia powinny poczuć się obrażone gdy nazywa się te puste nastolatki boginiami. To uwłacza czci tym prawdziwym Boginiom.
I w sumie niczego wielkiego nie robią, nawet nie potrafią się "transformować" jak np. Sailor Moon, wielkie mi "boginki". Walka ze złem i idą na dyskotekę, większość treści książki (a przypominam, że to wydanie ma w sobie dwa tomy, a książka jest cienka) to śmieci typu robienie makijażu i ubiór, żeby wyglądać świecąco (wampiry mają konkurencję) i seksi (bo przecież to jest potrzebne do pokonania zła) i strasznie przewidywalne, każdy tomik jest w zasadzie taki sam i tak samo się kończy.

Księga II czyli "Nocny cień" i "Tajemny zwój":
Tandeta, znowu niepotrzebne fatałaszki, dyskoteki, kręcenie bioderkami, gdy wokół czai się zło... że też te dziewczyny mają na to czas! baaardzo im się spieszy do ratowania siebie i świata. Gdzie tu jakiekolwiek wartości? Dobry wygląd i martwienie się o to z kim się umawiać to chyba motyw przewodni tej książki. No ok, jest jedna wartościowa rzecz.. żeby nie było, że tylko krytykuję.. podoba mi się mitologiczna otoczka i to, że faktycznie dziewczyny łączy szczera (chyba) przyjaźń, ale to wszystko co znalazłam pozytywnego.
Zbyt cukierkowo, zbyt pobłażliwie traktują swoje zadania i jakoś niezbyt się martwią tym co je niedługo czeka.
Absurd absurdem pogania, niedorzeczności, nielogiczność, bez sensu.
Autorka być może miała pomysł na książkę, ale nie wykorzystała go, jakby nie wiedziała jak go rozwinąć i gubiła po drodze wątki.
A księżycowi pewnie przykro, że tak "zeszmacono" jego dobre imię. :)

Nie będę dalej zagłębiać się w tę historię (chyba, że zachce mi się umrzeć ze śmiechu), bo i tak się domyślam, że będzie tak samo, a jeśli się mylę to cóż... szkoda mi czasu żeby sprawdzać zbyt duże ryzyko i tak przeczytałam dwie "Księgi"(czyli 4 tomy) i to mi wystarczy.

Moja ocena: 3/10 - z dobrego serca zawyżyłam.

Pozdrawiam
Wasza Księżniczka Elilaya :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz