Tytuł: Istota cienia
Tytuł oryginalny: SCHATTENWESEN
Autor: Susanne Rauchhaus
Wydawnictwo: Foka
Rok wydania: 2011
Status: Biblioteczka Elilayi
Czy zastanawialiście się kiedyś czym jest cień? A może... kim?
Z naukowego punktu widzenia, to po prostu obszar, do którego nie dociera światło bezpośrednio ze źródła światła na skutek obecności przeszkody ustawionej na drodze promieni świetlnych, nieprzepuszczającej światła.
Ale może kryje się za tym jakaś tajemna moc? może to strażnik naszego życia? nieodłączny towarzysz, stróż, a może i nawet odbicie naszej duszy. I co by się stało gdyby nagle ktoś zabrał nam cień?
Cienie, widzę cienie.
Książka jest o cieniach. Wyłaniają się z każdego zakamarka i główna bohaterka wszędzie je widzi. I inni też je wyczuwają.
Kira - tak ma na imię owa bohaterka, jest konserwatorką obrazów, dostaje dobrze płatną pracę u pewnego gospodarza mrocznego zamku by odrestaurowała pewien fresk. I wszędzie czają się cienie.
Klimatycznie, aczkolwiek niekoniecznie.
Powinna powodować dreszczyk emocji, niepokój, drżenie i gęsią skórkę. I cała historia powinna być klimatyczna. Co prawda nie spodziewałam się horroru, ale chociaż namiastki jakiejś mrocznej otoczki. Może ewentualnie raz się wzdrygnęłam, ale w sumie sama nie wiem czy to na wskutek tego co przeczytałam czy raczej dlatego, że było mi zimno.
Książka sugeruje, że Nasz Cień to nasza dusza. Gdy ktoś go nam zabierze, momentalnie tracimy rozum, witalność i szybciej się starzejemy. Ciekawe, na prawdę ciekawa koncepcja, ciekawy pomysł na fabułę, ale ja nie byłam oczarowana. Nie do końca mi się książka podobała. Rozczarowałam się.
Pierwsze pół książki jeszcze jako tako mi się podobało, szczególnie te przepychanki między dwoma kobietami - rywalkami, które świadomie bądź nie walczyły o jednego faceta. Tak, oczywiście, wątek miłosny się tu pojawił.
Natomiast dalsza część książki coraz bardziej mnie zawodziła, a szczególnie końcówka. Spodziewałam się oczywiście takiego obrotu spraw, bo to do przewidzenia było, ale myślałam, że może będzie jakieś BUM! ale była jedynie mała petardka.
W sumie niczego dobrego nie spodziewałam się po książce, gdzie patronem medialnym jest BRAVO, ale dałam jej szansę, bo myślałam, że może chociaż dobrą rozrywkę sobie zapewnię, a tu bęc, nie miałam nawet tego i to raczej książka dla nastolatków, które czytują to.. hmm.. czasopismo. Może gdybym była z 10 lat młodsza, książka wywarłaby na mnie większe wrażenie, ale widocznie już wyrosłam z takich książek, cóż... szkoda, bo ja przecież lubię bajki.. a nie sorry, to nie jest nawet bajka.
To koszmarek z cieniami.
Cóż, tragedii nie ma ani totalnego kataklizmu, ale pomysł na fabułę lekko spartaczony. Dobrze, że przynajmniej nie ma dłużyzn i bardzo mało zbędnych opisów i fragmenty gdzie pracują nad freskiem są chyba najlepsze z całej książki. I początek, początek ciekawi i wciąga.
I love you so much.
Wątki miłosne są, ale są jakieś takie nieudolne. Myślałam, że może chociaż to będzie dobre i że warto będzie śledzić losy dwojga bohaterów. Niestety, już chyba wolę wątki z cieniami. W ogóle nie czułam żeby między bohaterami iskrzyło, aż miałam nawet myśli, że może tym razem między główną bohaterką a mrocznym przystojniakiem nie będzie miłości a jedynie obojętność, że może autorka chciała trochę odmiennie przedstawić tę historię, ale jednak miłość niby była. Nie podobało mi się to, już na prawdę wolałabym, żeby nie było w ogóle miłości w tej książce.
Cóż, nie jest to najgorsza książka jaką przeczytałam. Nie żałuję, że przeczytałam, ale żałuję, że posiadam. Jakby była wypożyczona, to nie miałabym aż takiego bólu w czterech literach. Książkę zdobyłam spontanicznie z finty za punkty, nawet specjalnie się nie zastanawiałam nad tym, była tania więc wzięłam. I tym sposobem złamałam moją złotą zasadę, że nie biorę czegoś tylko dlatego, że jest promocja i do tej pory się to sprawdzało, że brałam tylko to na co NA PRAWDĘ mam ochotę i NA PEWNO chcę przeczytać i wtedy zawsze miałam dobre wrażenia z lektury. Cóż, to pierwszy i ostatni raz kiedy w ten sposób postąpiłam.
"Nadzieja może być bardzo bolesna, jeśli wciąż na nowo doznaje się rozczarowań."
Moja ocena: 5/10
To tyle.
Pozdrawiam
Elilaya :)
Nie czytałam jej, ale widzę, że to raczej przeciętna książka.
OdpowiedzUsuńTo już rzecz gustu. To, że mnie się niezbyt podobała nie znaczy, że innym też ma się nie podobać. :)
UsuńW świecie konsumpcjonizmu człowiek zawsze nabierze się na jakąś promocję:(
OdpowiedzUsuńPół biedy, że to na fincie za punkty było, więc aż takiej dużej straty nie mam. Od osoby, której wzięłam tę książkę, wzięłam też 4 inne i po prostu w jednej paczce dobrałam też tę. Jak widać niepotrzebnie. ;(
Usuń