poniedziałek, 30 czerwca 2014

Audiobooki i E-booki...

E-Booki - miałam z nimi praktycznie znikomą styczność, ale jednak miałam na tyle, że pozwoliło mi wyrobić sobie na ich temat opinię. Próbowałam czytać na komputerze, ale wiadomo.. monitor zbyt razi, nie da się wytrzymać zbyt długo czytając w ten sposób, czytnika nie mam. Z resztą szkoda prądu, a takie czytanie wymaga jednak czasu ja nie siedzę nie wiadomo ile na kompie żeby moje czytanie w ten sposób miało sens. Moja bratowa dostała czytnik na gwiazdkę, więc pożyczyłam od niej i sprawdziłam jak to jest.. cóż, nie jest źle i mogłabym się skusić na zakup czytnika i być może w przyszłości sobie kupię (jeśli ktoś zechce mnie zatrudnić do pracy żebym mogła na niego zarobić). Jednak trochę irytuje mnie format. Przeszkadza mi, że ta ramka jest trochę (jak dla mnie) zbyt szeroka, a ekran trochę dla mnie za wąski. Brakowało mi też przewracania kartek, co prawda to nie jest najważniejsze, bo istotna jest treść, ale mimo wszystko przyzwyczaiłam się przez lata do przewracania tych kartek i dziwnie mi z tym było, że paluchem przesuwałam po ekranie. Czułam się jakbym miała w ręku dotykowy telefon a nie książkę, ale to akurat najmniejszy problem, bo przyzwyczaić się można do wszystkiego, ale ja tam mówię o pierwszych wrażeniach. Nie jest źle, możliwe, że sobie kupię, ale dochodzę do wniosku, że i tak nigdy nie zrezygnuję z książki papierowej.

Audiobook - testowałam, z ciekawości sprawdziłam. Tak sobie pomyślałam, że może audiobook będzie dla mnie, że może być fajnie. No to sobie ściągnęłam kilka i testowałam o każdej porze dnia. Usiadłam na fotelu w jakiś luźniejszy dzień, włączyłam sobie audiobook, zapowiadało się świetnie, kobieta bardzo ładnie i wyraźnie czytała i czułam się jakby ktoś opowiadał mi bajkę. Mówię sobie "świetnie, chyba przerzucę się na audiobooki", ale co się okazało? nie wytrzymałam dłużej niż 20 minut, potem zaczęło mi się nudzić, wręcz zasypiałam. Irytowało mnie ciągłe paplanie, nawijanie itd. wyłączyłam i poczułam ulgę. Cóż.. widocznie nieodpowiednia pora.. ale nie dałam jeszcze za wygraną. Pomyślałam, że może na noc sobie włączę przed zaśnięciem. Wytrzymałam nie dłużej niż 5 min. i wyłączyłam, po prostu. Mimo, że byłam rozluźniona, umysł miałam otwarty, zapowiadało się świetnie, ale nie, jednak wyłączyłam. No to pomyślałam sobie, że może na spacerze będzie lepiej. I taaaak.. omal nie wpadłam pod auto bo się zasłuchałam, wciągnęłam i było ciekawie.. później jak powróciłam do świata realnego skupiałam się na drodze bardziej aniżeli na słuchanym tekście i mało co z niego zapamiętałam więc musiałam po powrocie do domu odsłuchać jeszcze raz dany fragment, co mnie też zirytowało. Kolejna próba była podczas czynności domowych i również nie mogłam się skupić, bo sprzątałam, gotowałam itd. co prawda przyjemnie się słuchało podczas zajęć, jednak nie byłam zbyt skupiona na tekście i potraktowałam audiobooka tak jakbym słuchała muzyki, czyli sobie leciało w tle i nie zwracało szczególnej mojej uwagi. Wniosek taki, że ta forma "czytania" jednak mi nie pasuje.

Noo, to kolejny bezsensowny wywód pojawił się na moim blogu. Enjoy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz