Jak wiadomo jest mnóstwo sposobów na czytanie książek, coraz to nowocześniejsze metody się pojawiają, które znacznie ułatwiają dostęp do książek. Jedne lepsze drugie gorsze, każdy coś znajdzie dla siebie i zapoznaje się z lekturą w dogodny dla niego sposób.
W internecie (i nie w tylko) dyskutuje się o tym co jest najlepsze.. tradycyjny papier, czytnik czy audiobook. Zdania są podzielone, każdy każdego próbuje przekonać do swojego zdania, wszystko ma swoje wady i zalety - wiadomo nie od dziś.
Co ja wolę? tradycyjną książkę.. ale dlaczego? Nie dlatego, że książki wącham, bo ich nie wącham, dla mnie to bez sensu, bo książkę się czyta a nie wącha. Nie dlatego, że wsłuchuję się w szelest przewracanych kartek, bo zwyczajnie nie zwracam na to uwagi. Nie głaszczę książek, nie pieszczę grzbietów i nie zachwycam się godzinami przed zaczęciem czytania, nie wzdycham do niej, nie robię żadnych rytuałów, nie robię ołtarzyków, nie modlę się do książki, nie oglądam jej z każdej strony itd.
Po prostu biorę książkę do ręki, jeśli jest moja, to ewentualnie poczuję dumę z posiadania jej, siadam na fotel i czytam... po prostu... więc czemu wolę tradycyjny papier od czytników i audiobooków? Może z przyzwyczajenia? a może dlatego, że czytam tylko w domu i w zasadzie nie potrzebne mi są inne nośniki żeby udogodnić sobie literackie życie?
Książka ma swój urok, ja lubię trzymać ją w rękach, czuć ten ciężar, mieć ślady na rękach po rogach itd. przewracać kartki, wtedy czuję, że na prawdę czytam. Mnie o sam papier też chodzi, nie o zapach czy szelest, ale o dotyk.. o sam dotyk papieru.
Lubię widzieć jak zakładka się przemieszcza, jak odstaje z książki.
Mało korzystam z autobusów czy pociągów, z tramwajów to już w ogóle, a jak już jeżdżę to zawsze w towarzystwie więc nie czytam książek w komunikacji miejskiej, więc czytnik nie potrzebny. Z domu wychodzę nie po to żeby czytać, ale po to żeby od czytania odpocząć, dlatego też nie potrzebne mi audiobooki żeby w trakcie spaceru słuchać, nie mam takiej potrzeby, a w domu wystarczy książka. Moje życie nie kręci się tylko i wyłącznie wokół książek, to moja pasja i hobby, mam lekkiego świra na punkcie książek, ale nie pozwalam żeby książki zawładnęły moim życiem, dlatego też nie zabieram ze sobą książki.. w podróż owszem, ale jedną i leży sobie grzecznie w torbie, ale jak już wspomniałam podróżuję w towarzystwie więc raczej nie ma mowy o czytaniu, bo nie po to jadę z kimś na wycieczkę żeby marnować czas i piękne widoki na siedzenie z nosem w książce. Biorę, owszem tak na wszelki wypadek jeśli np. wszyscy śpią a ja nie mogę zasnąć to żeby mieć czym zabić czas, a na jedną książkę miejsce w torbie się znajdzie.
Owszem.. książki może i zajmują dużo miejsca na półkach, ale ja lubię ten widok. Lubię gdy książki stoją sobie na półkach, mnie to nie przeszkadza, a pokój przynajmniej nie sprawia wrażenia pustego. No coś jednak musi w domu być... wszystko zajmuje miejsce, jak tak każdy patrzy tylko na to "bo miejsce zajmuje" to po co w ogóle mieć meble? przecież można mieszkać w pustym domu mając tylko łóżko i to wszystko. Książki przynajmniej lepiej się prezentują niż jakieś tandetne durnostojki, które w zasadzie tylko stoją i się kurzą i żadnego pożytku z nich nie ma, a też zajmują miejsce.
Jedyne moje takie zboczenie jeśli o książki chodzi, to podziwianie okładki. Nie wącham książek, nie czczę, nie głaszczę, ale popatrzeć na okładkę lubię. Tego ani audiobook ani czytnik mi nie zapewnią. Lubię czytać co weekend wieczorem w gorącej kąpieli w wannie. Lubię zimą siedzieć z kubkiem gorącej herbaty, kakao czy czekolady i z książką w ręku, lub wiosną/latem na fotelu przy szeroko otwartym oknie. Lubię czytać jesienią gdy za oknem szaro, ponuro i pada deszcz. Lubię stwarzać sobie dobry i odpowiedni klimat do danej książki. Czasami też włączam sobie muzykę, ale to już rzadziej. Wszystko po to, żeby jak najlepiej przeżyć czytaną historię. To wszystko zapewnia mi książka jako książka, a nie e-book czy audiobook, to po prostu nie to samo.
Wiadomo, że treść najważniejsza i niektórym to wszystko jedno z czego czytają, ważne że mogą czytać. Jak ktoś czyta byle żeby czytać i nie przeżywa aż tak danej historii to w zasadzie jemu jest obojętne to wszystko poza literkami. Ja jednak należę do osób, które przeżywają to co czytają. Dla mnie nie jest ważna jaka jest okładka, czy twarda czy miękka, nie jest ważne czy książka jest nowa czy stara, używana, z wymiany czy nówka prosto z księgarni, dla mnie jest ważna sama książka i oczywiście najważniejsza jest treść o czym nigdy nie zapominam i z jednej strony jakbym miała możliwość jakąś książkę przeczytać tylko w formie e-booka to oczywiście nie marudziłabym i brałabym to co jest, ale jeśli mam do wyboru to jednak zawsze wybiorę papier. Po prostu.. bo lubię trzymać książkę w rękach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz