sobota, 13 września 2014

Silna Wola Mola Książkowego...

Hej :)
W dzisiejszym poście opowiem Wam o swojej silnej woli jaką ostatnio mam w związku z książkami.

Jak na rasowego mola książkowego przystało czytam, czytam i czytam a stosik i tak się powiększa. I po mimo, że mam w domu nagromadzonych kilkanaście a nawet kilkadziesiąt tytułów, które czekają cierpliwie w kolejce do przeczytania i tak chodziłam do biblioteki żeby coś wypożyczyć i każda moja wizyta w celu oddania książek kończyła się wypożyczeniem kolejnych kilku pozycji mimo iż po wyjściu z domu przez całą drogę wmawiałam sobie, że tym razem nic nie wypożyczam.. i na gadaniu się kończyło, bo w praktyce było z tym zupełnie inaczej. A potem wracałam do domu i rozpaczałam, że "tyle książek mam do przeczytania, kiedy ja to zdążę ogarnąć?" tak samo z promocjami. Nie czytam swoich tylko biblioteczne to przy okazji sobie jeszcze coś dokupię lub zdobędę poprzez fintę. Ech te promocje, ech te książki...

Pewnego dnia poszłam do biblioteki ze stosikiem książek pod pachą, żeby je oddać. Położyłam na blacie i wypożyczyłam tylko jeden z tomów o Harrym Potterze, żeby nadrobić zaległości. To już połowa sukcesu, po przeczytaniu jednego tomu wypożyczyłam kolejny i też ograniczyłam się tylko do jednej książki, tzn wypożyczyłam jeszcze jedną książkę dla teściowej, ale to się nie liczy, zwłaszcza, że to była jedna z tych które już jakiś czas temu przeczytałam. Czyli aż tak źle ze mną nie jest, zwłaszcza, że w między czasie czytałam swoje pozycje. Ale to jeszcze nic... teraz będzie najlepsze..

Jakiś czas później znowu udałam się do biblioteki oddać książki i tym razem przysięgłam, że nic, absolutnie nic, nie wypożyczę, nawet kolejnego tomu o Potterze, trzeba przerwę zrobić i skupić się tylko i wyłącznie na swoich książkach. I co się okazało? weszłam do biblioteki, położyłam książki na biurku przed bibliotekarką i... nie podnosząc wzroku na półki, które mnie zewsząd otaczały, wyszłam pospiesznie z budynku. Bez książki! nic nie wypożyczyłam i powstrzymałam się przed rozglądaniem się, żeby czasem mnie nie podkusiło na przeglądanie tytułów, bo skończyłoby się to inaczej niż zamierzałam. Uff, dumna z siebie udałam się do domu. Myśl o swoich książkach i skurczeniu stosiku domowego okazała się silniejsza.. i tak, czytam teraz swoje książki. To mój pierwszy raz, kiedy wyszłam z pustymi rękoma z biblioteki odkąd tam chodzę i czuję się z tym dziwnie, ale świetnie.

Teraz nie dawno, jakiś tydzień temu (czyli 6 września 2014 roku) udałam się ponownie do biblioteki na prośbę mojej teściowej. Mówię sobie kurczę, będę musiała, chcąc nie chcąc, przeglądać półki w poszukiwaniu odpowiednich tytułów. Miałam w ręku trzy książki dla niej. Przez myśl przeszła mi ochota wypożyczenia czegoś dla siebie i oczywiście zaczęłam przeglądać półki w poszukiwaniu odpowiedniej książki. Jak na złość znalazłam wiele tytułów z mojej listy "chcę przeczytać" i wzięłam jedną z nich do ręki, będąc pod wrażeniem, że mają te tytuły, pomyślałam sobie "a czemu nie, jedna nie zaszkodzi", ale jak to ja nie umiem wyjść z jedną, zwłaszcza, że znalazłam wiele z mojej listy, musiałabym wypożyczyć wszystkie z nich żebym była zadowolona, bo wybrać z pośród nich jedną... to zbyt trudne, jednak gdy tak trzymałam tę jedną w ręku naszła mnie myśl, a może jakiś dobry duch czy anioł podsunął mi ją lub wyszeptał do ucha "etam, po co Ci to? masz ciekawsze tytuły do przeczytania, a tę sobie kiedyś kupisz" i odłożyłam ja na miejsce, nie zastanawiając się długo, bo jeszcze naszłyby mnie wątpliwości, które by mi do ucha szeptał Molowy Szatan. Udałam się szybko do Pani Bibliotekarki, podziękowałam uprzejmie i wyszłam. Teściowa zadowolona (chyba) z książek, a ja zadowolona, że znowu moja Silna Wola okazała się na serio Silniejsza.

Teraz mam w planach wypożyczenie kolejnej części przygód o Potterze, ale dopiero wtedy kiedy będę musiała iść oddać tamte trzy książki. I wypożyczę tylko tę jedną.. no chyba, że teściowa będzie coś chciała. A do tego czasu czytam swoje! Tak, SWOJE! :)
Gdyby nie chęć nadrobienia zaległości z Harrego Pottera, w ogóle nic bym nie wypożyczała, a chcę mieć go jak najszybciej z głowy.
Ale wiem jedno.. czuję, że powoli oddalam się od biblioteki, uczucie czytania swoich książek jest o wiele fajniejsze niż czytanie książek z biblioteki. Zwłaszcza, że w rozpacz popadam kiedy spodoba mi się wypożyczona książka i uświadamiam sobie, że nie jest ona moja i nie będę mogła do niej tak szybko powrócić. Ech.. problemy mola książkowego, świat byłby piękniejszy jakby wszyscy mieli takie błahe kłopoty na głowach... a może nie?

Dziękuję za uwagę! :)

2 komentarze:

  1. Skąd ja to znam. Tyle książek własnych, jeszcze nie przeczytanych plus jeszcze te wypożyczone. Jak widzę coś co mnie interesuje nie mogę się powstrzymać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam czytanie własnych, cudowne uczucie gdy się się patrzy jak domowy stosik się kurczy :)

    OdpowiedzUsuń