poniedziałek, 9 listopada 2015

Moja przygoda z Harrym Potterem...

Cześć!
Post o Harrym Potterze? Przecież wszyscy go znają, wszyscy czytali/oglądali, po co o nim jeszcze mówić?
A no dlatego, że mam taki kaprys i nie mam póki co innego tematu na post. Po prostu.
Mam niestety tylko dwa tomy.




Byłam w podstawówce...
Kiedy rozpoczął się szał na Harrego Pottera, wszyscy czytali, cała szkoła o tym gadała, wszyscy moi znajomi tylko ja jedna nie wiedziałam o co chodzi. Czułam się jak wyrzutek, jak jakiś margines, jak ktoś kto nie pasuje do ich  świata bo nie wie o czym mowa. Gdy się w końcu odważyłam zapytać "Co to jest ten Harry Potter" patrzyli na mnie jak na kosmitę, ale oczywiście ktoś łaskawy mi wyjaśnił. Wytrzeszczyłam gały i palnęłam "I czym się tu zachwycać?" taaaaa.... myślałam, że mnie tam zjedzą lub zamienią w żabę.
Próbowali przekonywać, opowiadać jaka to wspaniała książka, swoimi argumentami jakoś mnie nie mogli przekonać, patrzyli na mnie z politowaniem, nic mi to nie mówiło i najprościej było po prostu przeczytać książkę, ale jak poprosiłam, żeby ktoś pożyczył, bo kupować nie miałam zamiaru, to nie, chętnych nie było już, w bibliotece nie szło dostać, bo każdy wypożyczał, a ja biedna stwierdziłam, że widocznie nie jest to książka dla mnie i dalej żyłam w swoim przekonaniu, że to głupota i bez sensu tak się zachwycać jakąś tam, jedną z wielu, książką.

Szał był taki, że...
w szkole zorganizowali Dzień Harrego Pottera, nie było wtedy lekcji tylko różne konkursy i pogadanki o młodym czarodzieju. Uczniowie i nauczyciele chodzili poprzebierani za postacie z książki i bawili się w Hogwart. Z ciekawością obserwowałam to wszystko, cieszyłam się że nie ma lekcji, ale nie brałam czynnego udziału w tym dniu.

Jesteś Mugolem...
zaczęli do mnie mówić, bo nadal nie byłam zachwycona Potterem, jako jedyna chyba, a ja nie wiedziałam co to słowo oznacza, czy to dobrze czy nie, poprosiłam o wyjaśnienie. I jakoś się nie przejmowałam tym, no bo nie ma czym. Wolałam czytać swoje książki i wierzcie mi, miałam poczucie magii większe niż niejedna osoba tam, która zachwycała się Potterem, dla większości z nich była to jedyna książka którą wtedy przeczytali, ale to mnie zarzucali brak wyobraźni, bo nie znam Harrego, jakby to coś zmieniało, jest przecież cała masa magicznych książek. Wtedy czarodziej do szczęścia nie był mi potrzebny.

Ale powstał film...
I nasza klasa postanowiła pójść na ekranizację, w tym ja, stwierdziłam "nie znam książki, to chociaż zobaczę film i w końcu będę wiedziała o co chodzi". Poszliśmy na film i przepadłam, choć nie chciałam się do tego przyznać, ale spodobał mi się. Bardzo mi się spodobał, pokochałam potajemnie Pottera, choć nikomu nie chciałam się do tego przyznać. Ale przynajmniej przestali nazywać mnie Mugolem, bo poszłam na film i mi się spodobał i dali mi spokój, ale z drugiej strony próbowali mnie wciągnąć w rozmowy i dyskusje i po części im się udało, choć nie miałam za wiele do powiedzenia, bo nadal nie przeczytałam książki.
Na drugą część filmu poszłam już cała podekscytowana i szkoda, że mnie nikt nie uprzedził, że są tam pająki. A ja mam ogromną arahnofobię. Widząc na wielkim ekranie wielkie pająki po prostu myślałam, że na zawał zejdę.
Na trzecią cześć chciałam iść, ale zapomniałam wziąć pieniędzy z domu i rozpaczałam... a na czwartą część pojechaliśmy do Poznania. Jednak książki nadal nie przeczytałam.

Gdy wyszłam już z gimnazjum...
i poszłam do szkoły średniej, ucichło nieco o przygodach Harrego Pottera i przez moment zapomniałam o nim i chęć przeczytania książek zeszła na dalszy plan, nie myślałam o tym i czytałam w inne powieści. Aż w końcu gdy opowiadałam swojemu chłopakowi (z którym jestem do dzisiaj), o tej całej hecy ze szkoły podstawowej zdecydował się kupić mi w prezencie dwa pierwsze tomy o młodym czarodzieju.

I tak zaczęłam swoją spóźnioną
przygodę z Potterem. Przepadłam, czytałam i czytałam, po kilka razy, ale tylko trzy tomy, swoje i trzeci z biblioteki. Dalszych nie miałam i zaś znowu o nim zapomniałam. Oglądałam nałogowo filmy, obejrzałam je wszystkie, ale nie dokończyłam książek. Po prostu chciałam, ale zawsze gdzieś mi tam te cel umykał.
Jednak filmy oglądałam i wypożyczałam co chwila z wypożyczalni filmów i mimo, że mogłam wypożyczać to i tak oglądałam również w TV jak leciało. Do teraz lubię organizować sobie z chłopakiem seanse z Harrym Potterem. Czytam każdą najmniejszą wzmiankę o tej serii. Wszystko mnie interesuje co jest związane z Hogwartem. Nawet grałam w gry.:)

Aż w końcu...
poszłam do biblioteki i wypożyczyłam dalsze części i przeczytałam je wszystkie całkiem niedawno.
Późno, bo późno, ale jestem zadowolona. Potter zawładnął moim życiem. Poczułam tę magię i zrozumiałam o co ludziom chodziło. Nawet się cieszę, że nie czytałam tego wtedy kiedy wszyscy wkoło byli podjarani.
Na spokojnie zapoznałam się z książkową wersją, którą znałam od dawna z filmów.
I poczułam, że Harry jest częścią mnie. Harry Potter to klasyka, to kult.


Nie będę mówiła..
jaka to wspaniała seria, zarówno książkowa jak i filmowa, bo każdy o tym wie. Rowling jest po prostu genialna.
Mam na własność tylko dwa pierwsze tomy.  Oczywiście w najbliższym czasie planuje zakupić cały komplet po polsku jak i w wersji angielskiej, bo mam ochotę przeczytać w oryginale, oraz to nowe, ilustrowane wydanie - tak dla kolekcjonerki.

Pozdrawiam
Elilaya :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz